Niedziela 1.07.2018
Niedzielę rozpoczęliśmy od Mszy Św w rycie Trydenckim, po łacinie z czytaniami i kazaniem po niemiecku... jedynie półtorej godziny. Hihih Nicola zasnęła po piętnastu minutach, a Wojtek po trzydziestu. To było ekstremalne przeżycie nawet dla dorosłych :-))) Dzieci miały okazję doświadczyć jak to było... przed Soborem Watykańskim II. Raczej nie zostaniemy fanami rytu Trydenckiego.
Po zakupie prowiantu w Lidlu, pojechaliśmy do San Andrea, by wjechać kolejką na szczyt pośredni, a z niego ruszyliśmy na szlak w góry... żeby poczuć, że jesteśmy w Alpach... Nasza kondycja jest bardzo przeciętna, więc wybraliśmy wersję łatwiejszą.Widoki przepiękne:-))) Widok na Dolomity... trochę taki jak z Gubałówki na Tatry... tyle że wyżej.. Plose to prześliczne miejsce, a że była niedziela ludzi sporo... ale bez tłoku. Dzieci, głównie Nicola, miały możliwość przekonać się, że alpejskie krowy nie są fioletowe... Faktycznie pasają się na szczytach...


Po zakupie prowiantu w Lidlu, pojechaliśmy do San Andrea, by wjechać kolejką na szczyt pośredni, a z niego ruszyliśmy na szlak w góry... żeby poczuć, że jesteśmy w Alpach... Nasza kondycja jest bardzo przeciętna, więc wybraliśmy wersję łatwiejszą.Widoki przepiękne:-))) Widok na Dolomity... trochę taki jak z Gubałówki na Tatry... tyle że wyżej.. Plose to prześliczne miejsce, a że była niedziela ludzi sporo... ale bez tłoku. Dzieci, głównie Nicola, miały możliwość przekonać się, że alpejskie krowy nie są fioletowe... Faktycznie pasają się na szczytach...


